wtorek, 7 kwietnia 2020

Krótka Historia Czasu


Od wielkiego wybuchu do czarnych dziur






Czy świat ma swój początek i koniec? Czemu pamiętamy przeszłość, a nie przyszłość? Dlaczego świat się nieprzestannie rozszerza? Czy to prawda, że z każdym dniem dążymy do coraz większego chaosu? To są jedynie nieliczne pytania, które możemy sobie zadać podczas podróży z tą książką. Sam Autor, od samego początku swoich rozważań, podjętych w tej publikacji, spróbuje się z nimi zmierzyć. Jednakże po dziś dzień, nie na wszystkie z nich znamy odpowiedź. Dalsze rozważania na temat problemów przedstawionych w treści opiszę w kolejnych akapitach. Tymczasem przejdę budowy i formy lektury.

Dzieło to jest zbudowane z jedenastu rozdziałów, stosunkowo równomiernie rozłożonych stronnicowo. Pierwszy rozdział poprzedza „wprowadzenie” do ogólnie poruszanej tematyki oraz „podziękowania” Autora, wszystkim tym którzy mieli jakikolwiek wpływ na napisanie tego utworu. W tym nawet zespołowi pielęgniarek opiekującym się chorym na ALS (stwardnienie zanikowe boczne) Hawkingiem. Książkę wieńczy zakończenie, podsumowujące całą treść, którą czytelnik powinien przyswoić w trakcie czytania ale również nie zabrakło w nim wielu pytań, w tym retorycznych, które nakłaniają do jeszcze głębszej refleksji. Jeśli chodzi dalej o budowę, to nie można również zapomnieć o bardzo mocnym atucie tej księgi, czyli słowniku, indeksie i notach biograficznych przedstawianych w niej sławnych fizyków z których pojęciami mamy do czynienia w treści. Wspomniane wyżej elementy są bardzo istotne, ponieważ jak za pewno udowodnię w tej recenzji, książka ta, nie jest dla wszystkich, tym bardziej nie dla laików.

Czas poświęcony na przyswojenie coraz to kolejnego rozdziału ma tendencje wzrostową. Czym jest to spowodowane? Nazwałbym to „progresywnym” przyswajaniem tekstu. Swoją przygodę czytelniczą, zaczynamy dowiadując się, w niektórych przypadkach (osoby bardziej obyte z podstawową teorią klasyczną), odświeżając sobie fundamentalne prawa rządzące tym światem. Im dalej zaznajamiamy się z treścią, tym więcej podawanych jest nam teorii, twierdzeń, praw, założeń, schematów, hipotez, które są niezbędne, wręcz wymagane od czytelnika, do przyswojenia kolejnych rozdziałów. Następujące po sobie sekcje książki (jednakże nie wszystkie) bazują na wiedzy pozyskanej z wcześniejszych. Te które nie wymagają tego, po prostu przedstawiają nowe zagadnienia. Dlatego w akapicie powyżej, tak podkreśliłem znaczenie słownika i indeksu, które stanowią integralną całość publikacji.

Bardzo kontrowersyjną częścią tej książki i nie można powiedzieć, że nieznaczną, jest wręcz cyniczne stanowisko Autora względem prawdziwych autorytetów, w tym: swoich kolegów, wybitnych fizyków (Linde, Penrose …); znanych filozofów L. Wittgenstein (znany też jako „ojciec chrzestny” neopozytywizmu); czy też samej postaci Stwórcy, Boga. Nie można jednak obiektywnie stwierdzić czy działa to na plus, czy na minus dla książki, można jednak dzięki temu opracować swój własny obraz Hawkinga jako osoby. Nie naukowca, którym niepodważalnie był wybitnym.

Byłoby wielce gołosłownym pozostawić powyższy akapit mówiący o cynizmie, nie powołując się na treść „bestselleru”, jakim jest opisywana pozycja. Jeśli chodzi o podejście fizyka do innych naukowców, warto wspomnieć jego słowa w których mówi on, że wiele nagród Nobla zostało rozdanych za rzeczy oczywiste. Czy też podejście do słów „Jedynym zadaniem jakie pozostało filozofii, jest analiza języka”, Wittgensteina, które skwitował, że „jest to upadek w porównaniu z wielką tradycją filozofii poczynając od Arystotelesa, aż po Kanta”. Po przeczytaniu książki wydaje się jednak, że największe zatargi, miał on z nauczaniem kościoła, oraz z teorią przedstawiającą Boga jako Stwórcę. Wielokrotnie w treści podkreślane są wyższości dowiedzionych twierdzeń naukowych nad twierdzeniami teologicznymi, które z każdym następnym twierdzeniem ograniczają, uznane przez kościół mocy stwórcy, do tego stopnia, że samemu Protoplaście można przypisać jedynie stworzenie praw, którymi się wszechświat obecnie posługuję (czy mamy tu do czynienia z deizmem potwierdzonym naukowo?).

Niektórzy mogliby zarzucić  tej książce, że jako pozycja popularnonaukowa powinna być ona okraszona szczegółowymi twierdzeniami matematycznymi, wzorami, jednakże żadne z nich nie występują. Jedynym elementem obrazującym co poniektóre zagadnienia są schematyczne rysunki, które są wielkim atutem, ponieważ w zrozumiały sposób przedstawiają opisywane zjawiska. Jeśli już mówimy o walorach przedstawiających, czysto naukowe teorie to warto wspomnieć o parafrazach Autora. „Widzimy świat taki, jaki jest, ponieważ istniejemy”. Tak zwana zasada antropiczna w jednym zdaniu. Proste? Owszem. Niemniej jednak nie jest już tak prosto i „zrozumiale” kiedy trzeba przedstawić teorię strun, inflacyjną teorię w kosmologii, zasady działania entropii we wszechświecie. Z podstawową wiedzą i bez innych źródeł rozumiemy tylko ułamek wiedzy, którą skrywa ta pozycja.

Można uznać, że motorem napędowym Autora do odkrywania coraz to nowszych prawd o otaczającym nas świecie jest walka o autorytet, oraz tak jak prawdopodobnie załamana była czasoprzestrzeń tak samo chęć Hawkinga do złamania sfery sacrum. Zredefiniowanie celu nauki na „odkrycie praw, które umożliwiają nam przewidywanie zjawisk w granicach dokładności wyznaczonych przez zasadę nieoznaczoności”, jak widać nie jest wystarczalne. Fizyk za „ostateczny tryumf inteligencji” uznaje odpowiedź na pytanie „dlaczego wszechświat i my istniejemy?”, ponieważ będzie to równoznaczne z poznaniem myśli Boga.

Ostatnim elementem mojej wypowiedzi odnoszącym się stricte do warstwy redakcyjno-wydawniczej jest zaniedbanie pod względem zasad poprawnej pisowni występującej w tej książce. O ile mogę powiedzieć, że początek książki nie budzi żadnych podejrzeń, to ostatnie rozdziały owszem. Rozdział prawiący o entropii oraz jej „nie uporządkowany” charakter aż razi!

Stephen Hawking, Krótka Historia Czasu. Od wielkiego wybuchu do czarnych dziur, Zysk i S-ka, Poznań 2015

Autor: Mateusz Kozłowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz